Autor |
Wiadomość |
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 16:11, 08 Cze 2009 |
|
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami... Zaraz, to nie ten scenariusz. Jeszcze raz.
Dawno, dawno temu... Też nie to.
W malutkim domku, w krainie Johto... Tak, to ten. W malutkim domku, w krainie Johto, w mieście New Bark, mieszka ona. Wołają na nią Abunee, choć na imię ma Alessandria i liczy już siedemnaście wiosen. Tak się składa, że to Ty!
***
Pomarańczowoczerwone światło wschodzącego słońca wlewało się obficie przez okno do pokoju.
Dziwne uczucie na tułowiu obudziło Cię ze snu. To Vulpix, Twoja przyjaciółka o imieniu Ecatherina, trzymając w buzi rąbek pierzyny, ściągała ją na ziemię.
-Vulpi! - zapiszczała radośnie, gdy zobaczyła otwarte oczy właścicielki. Na jej pyszczku zatańczył wesoły uśmieszek. Jej ślepia obserwowały Cię z ciekawością, co teraz zrobisz.
Rozejrzałaś się po pokoju, zatrzymując wzrok na pupilku i uśmiechając się do niego nieznacznie i tylko na chwilę. W pomieszczeniu nic się nie zmieniło, bo niby co miałoby się zmienić?
Pokoik był mały, w sam raz dla Ciebie. Znajdowało się w nim łóżko; stolik nocny, na którym stał talerz z kanapkami, obok talerza kubek z herbatą miętową w rogu stolika stał oparty o ścianę - bo prawdopodobnie nie utrzymałby się o własnych siłach - stary budzik; posłanie dla Ecatheriny i garderoba, a na ścianie wisiało zdjęcie rodzinne.
Na zegarku odczytałaś godzinę szóstą trzydzieści.
Ziewnęłaś i wstałaś z łóżka, zdejmując piżamę i przyodziewając się w kimono. Stworek wciąż wpatrywał się w Ciebie z narastającym zaciekawieniem. To co robimy?
===============
Pełne staty Vulpixa:
Cytat: |
Vulpix(Ecatherina)
Lvl: 5
Płeć:
Natura: Figlarna
Ataki: Ember, Tail Whip
Sp. Atak: Sunny Day |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Abunee
Mistrz Gry
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 17:51, 08 Cze 2009 |
|
Wszystko toczyło się pięknie, ciśnięty pokeball uderzył w zwaliste cielsko Raikou, stwór z uśmiechem potrząsnął łbem, by po tym począć znikać we wnętrzu kuli... ach... nagle.
- Vulpi! - tak... piskliwy głosik zbudził mnie ze snu.
Ech... jakże piękny sen przerwałaś mi moja mała przyjaciółko. Cóż... nie mogę Cię jednak karać, czyż nie? Przecież chcesz jedynie, by pobawić się z Tobą, by ofiarować Ci odrobinę uwagi. Moja smukła, blada ręka wyciągnęła się, pod palcami poczułam Twoje miękkie kędziorki.
- Witaj, moja mała. - starałam się, by głos mój był wesołym, wesołym, tak jak i mały Vulpix. - No już, złaź! - zaśmiałam się radośnie, by po tym wysunąć się spod ciągniętej przez Ecatherinę kołdry.
Dziwaczne. Moja mała przyjaciółka sprawiała, iż w stanie byłam uśmiechnąć się... ja, wieczna malkontentka! Moje delikatne stopy oparły się na podłodze małego pomieszczenia, jakie stanowiło mój pokój. Powstałam, by po tym przywdziać kimono. Ostatni szlif, gdzie są moje drewniaki?! Bez nich zaiste, nie opuszczę domu. A plany? Plany wielkie posiadałam. W końcu Ecatherina zasługiwała na spacer, jak co rano!
- A gdzież są moje buty, przyjaciółko? - zagadnęłam psiaczka, by po tym utkwić w nim wzrok.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Abunee dnia Pon 17:52, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 18:05, 08 Cze 2009 |
|
-Vulpi! - Ecatherina zasygnalizowała, że wie, gdzie one są, po czym biegiem opuściła pokój. Po chwili szła już dumna jak paw z butami w pyszczku. Położyła je Tobie pod nogami. Natychmiast je ubrałaś i wyszliście na ranny spacer.
Dom Twojej rodziny mieścił się na skraju lasu.
Powietrze było jeszcze wilgotne po wczorajszej burzy. Krople rosy zwisały i kapały ze ździebeł traw, w powietrzu przelatywały klucze Pidgey'ów. Gdzieniegdzie przebiegały pojedyncze Pokemony, takie jak Rattaty, Nidorany, czy Poochyeny. Na drzewach siedziały nieliczne Hoot-hooty, patrzące się przed siebie w nicość, wyglądające jak kamienne posągi.
Ecatherina już bawiła się ze stadkiem Poochyen.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Abunee
Mistrz Gry
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 18:20, 08 Cze 2009 |
|
Ach, jakże przydatną jesteś, maluchu mój! Śledziłam oczyma ogonek stworzonka nim ten znikł za drzwiami pokoju mego. Kiedy już malec znów zatańczył przed oczami mymi ustawiając tuż obok stópek drewniaki, po raz wtóry pogłaskałam jego rude kędziorki. Wsunąwszy stopy w buty opuściłam pokój, by po tym wyjść przed dom. Tam zaczerpnęłam w płuca powietrza. Cały ogrom pokemonów przemykał tuż obok mnie. Radość moja była nieprzebraną, kiedy to dostrzegłam stado psiaków z jakimi bawiła się moja mała przyjaciółka. Wolnymi, drobnymi krokami przemierzyłam odległość dzielącą mnie od tejże małej grupki. Tuż obok nich ukucnęłam. Zdawałam sobie sprawę, iż dzikie pokemony mogą uciec przerażone, zawsze jednak pozostawała nadzieja, iż tego nie poczynią.
- Widzę, iż masz przyjaciół, Ecatherino. - rzekłam do psiaczka.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 18:37, 08 Cze 2009 |
|
Na Twój widok Pokemony odwróciły wzrok i zaczęły patrzeć nieufnie. Wkrótce jednak uśmiechnęły się do Ciebie i powróciły do zabawy, gdy Ecatherina prawdopodobnie Cię przedstawiła. Teraz biegały w kółko, ciągle uradowane i pełne entuzjazmu.
Wtem w powietrzu przeleciał klucz przerażonych Starly. Ptaki skrzeczały i piszczały, wyraźnie czegoś przestraszone. Wkrótce z głębi lasu dały się słyszeć strzały. Hoot-Hooty w końcu poruszyły się, jakby posągi nagle ożyły, i podążyły w ślad Starlych. Poochyeny uciekły za Twoją chatkę, a Ecatherina schowała się pod Twoimi nogami. Reszta Pokemonów już dawno zniknęła, Bóg wie gdzie.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Abunee
Mistrz Gry
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 19:03, 08 Cze 2009 |
|
Czułam się, jak gdyby otaczała mnie sielanka. Z każdej strony uradowane stworzonka, które to, za sprawą mej małej przyjaciółki najpewniej, zdawały się mnie zaakceptować. Nic jednak nie może trwać wiecznie... skrzeczące w popłochu ptaki przyciągnęły mój wzrok ku niebu. Przerażenie wręcz wibrowało w powietrzu. Kiedy odgłos wystrzału dobył do uszu moich i ja podskoczyłam w przerażeniu gotowa udać się w ślady uciekających Poochyen, skryć się za wilgotnymi jeszcze od burzy wczorajszej ścianami. Ciekawość jednak z wolna poczęła zastępować przestrach. Co więcej, nie wiedzieć kiedy przyłapałam się na tym, iż powstaje, by po tym zmrużonymi oczyma począć świdrować gęstą zieleń lasu. Ech... ciekawość moja mogła być niezdrową... niemniej jednak, dłoń ma wyciągnęła się w kierunku ściany zieleni, po chwili przeszył ją wyciągnięty palec wskazujący.
- Ecatherino, bądź tak miła i pójdź tam ze mną. - wyrzekłam głosem jakoby nie znoszącym sprzeciwu.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 19:50, 08 Cze 2009 |
|
Ecatherina posłusznie udała się z tobą. Ani na krok nie odchodziła od twoich nóg, tak się bała.
Weszłyście do lasu. Był pusty i cichy, brak w nim było najmniejszej żywej istoty.
Podążałyście do miejsca, z którego słychać było strzały. Dotarłyście na polanę na której leżał Stantler. Był postrzelony w udo, nieprzytomny. Z jego boku obficie wypływała krew.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Abunee
Mistrz Gry
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 20:00, 08 Cze 2009 |
|
Cóż... kiedy brnęłam przez las z Ecatheriną u boku odnosiłam wrażenie, iż całe me przerażenie rozpływa się wokół, a w ciele mym miejsce jego zastępuje rosnące podniecenie. Oczy me zmrużone utkwione były w ścianie lasu, wszelakie oznaki nienormalności poszukujące. Zdarzało mi się jednak zwrócić wzrok ku małej samiczce tuż przy kostce mej. Posyłałam jej budujące uśmiechy... to najwyraźniej było jej potrzebnym. Kiedy szybkim krokiem wpadłam na polanę serce moje podskoczyło. Leżący na niej Stantler wyglądał na poważnie rannego! Utkwiwszy w nim wzrok podeszłam doń siląc się na spokój. Nie chciałam, by stworzenie niepokoiło się i moim strachem. Uklękłam lekko w każdej chwili gotowa uciec.
- Co się stało, malutki? - dłoń ma wyciągnęła się ku czarnemu nosowi.
Cóż... pytanie moje mogło wydawać się postronnym dość głupim, ja starałam się jednak wyczuć zachowanie rannego pokemona.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Abunee dnia Pon 20:03, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 21:07, 08 Cze 2009 |
|
Stantler leżał nieprzytomny. Nie mógł się poruszać, ani, nawet jakby potrafił, mówić. Oglądając ciało poke-jelenia, dostrzegłaś ślady traperów. Ecatherina już wcześniej je zobaczyła i warczała na nie, jednak dopiero teraz ją usłyszałaś. I teraz dylemat: Zostawiamy Stantlera i szukamy sprawców tego przestępstwa, czy udzielamy jeleniowi pomocy?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Abunee
Mistrz Gry
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 21:44, 08 Cze 2009 |
|
W pierwszym odruchu chciałam poderwać się, by ruszyć w pogoń za traperami, cóż jednak sama mogłam począć w konfrontacji z najpewniej nie jednym mężczyzną? Otóż to, byłam zbyt słabą. Z tej właśnie przyczyny postanowiłam postarać się o utrzymanie przy życiu jelenia. Nie był to pies, potrzebował jednak pomocy, a ten fakt właśnie zacierał wszelakie zgrzyty w mym światopoglądzie. Kątem oka zerknęłam na powarkującą Ecatherinę. Negująco pokręciłam ku niej łbem, by po tym wyrzec z cicha.
- Spokojnie, moja mała, zgłosimy tę sprawę do Oficer Jenny. - miałam nadzieję, iż te zdanie uspokoi małą.
Z kolan uniosłam się w kucki... wybrałam ratunek, jak jednak zamierzałam to poczynić? Stantler wydawał się być większy ode mnie. Nie zdołam przetransportować go do centrum pokemon! W dziwacznym zrywie złapałam rękaw swojego kimona, by wydrzeć go z szaty. Otrzymany skrawek materiału przytknęłam do rany na jeleniej nodze. Może nie polepszę tym jego stanu, miałam jednak nadzieję, iż nie przyczynię się także do jego pogorszenia.
- Po...! - zdławiłam krzyk w krtani... przecież traperzy mogli znajdować się nieopodal. - Cóż mam z Tobą począć? - szepnęłam ku zwalistemu cielsku.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 22:03, 08 Cze 2009 |
|
Ku Twojemu zadowoleniu krew przestała płynąć z uda poke-jelenia. Ecatherina dalej warczała na trop, jednak teraz już trochę ciszej.
Stantler poruszył lekko kopytem. Następnie otworzył oczy i uśmiechnął się nieznacznie.
-Stan... - wydusił z siebie.
Twój Pokemon zaczął szarpać Cię pyszczkiem za ubranie. Zrozumiałaś, iż zaproponowała, że pójdzie po pomoc. Wypuścisz pupilka samego do miasta, czy raczej sama podejmiesz odpowiednie kroki?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Abunee
Mistrz Gry
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 7:56, 09 Cze 2009 |
|
Kiedy dostrzegłam, iż krew z wolna przestawała płynąć, by w końcu zatamować swój bieg, oczy moje zwęziły się znacznie. Było to spowodowane szerokim uśmiechem, który poszerzył jeszcze obszar na jakim się rozlał dzięki temu, iż jeleń rozwarł swe oczy.
- Bądź dzielny. - mruknęłam pochylając się ku ślepiom stworzenia, by w nie spojrzeć.
Cóż, chciałam podbudować rannego jelenia, nic więcej. Kiedy Ecatherie szarpnęła mnie za rąbek kimona wyprostowałam się i na nią spoglądając. Wnioskowanie było prostym - chciała pomóc!
- Malutka... ufam Ci, wiesz? - mruknęłam wolną ręką gładząc kędziorki na jej łebku. - Biegnij do miasta, ściągnij tu kogoś... Oficer Jenny...?- zarekomendowałam.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 15:24, 09 Cze 2009 |
|
I pobiegła.
Wokół zaczęły gromadzić się pokemony, które prawdopodobnie straciły poczucie niebezpieczeństwa i postanowiły wrócić. Na polankę podeszła jakaś Poochyena - rozpoznałaś w niej przyjaciółkę Ecatheriny - i zaczęła lizać ranę Stantlera.
Chwilę potem zjawiło się stadko innych poke-jeleni. Wszystkie z politowaniem patrzyły na towarzysza.
Po chwili, która wydawała się być wiecznością, przybiegła Ecatherina. Zaraz za nią jechała oficer Jenny i jej Growlithe na motorze i biegła siostra Joy z kilkoma Chansey'ami.
-Co tu się stało?! - niemal wykrzyknęła oficer. Wskazałaś jej ślady, którymi natychmiast podążyła, poprzedzona Growlithem i jego czujnym nosem.
Tymczasem siostra Joy i Chansey'e już zajmowały się Stantlerem.
Teraz masz wolną rękę - możesz zostać z jelonkiem lub pomóc oficer w szukaniu tropu.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Abunee
Mistrz Gry
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 18:00, 09 Cze 2009 |
|
Moje oczy odprowadziły mą małą przyjaciółkę. Miałam nadzieję, iż Ecatherina poradzi sobie z powierzonym jej zadaniem. Straciłam ją z oczu, mimo to stale słyszałam odgłosy drobnych łapek uderzających o ziemię. Kiedy i te ucichły zlewając się z odgłosami otoczenia uznałam, iż mogę rozejrzeć się w krąg. Widząc przybywające zewsząd pokemony uśmiechnęłam się. Na całe szczęście nie przeraziły się na tyle, by nie wrócić już do miejsca swego zamieszkania. Kiedy mała Poochyena poczęła lizać ranę Stantlera nie przepędziłam jej. Cóż... psia ślina posiada właściwości poniekąd dezynfekujące. Chwile ciągnęły się niemiłosiernie, nagle jednak z całej palety odgłosów wyłowiłam ten jeden, upragniony. Tak! Jenny na swym motorze! Kiedy tylko dostrzegłam moją małą przyjaciółkę poczułam nieodpartą chęć ucałowania jej. Świetnie się spisała! Na pytanie Oficer palec mój wręcz wystrzelił w kierunku śladów. Pojęła w lot o cóż może mi chodzić. Spojrzenie swe przeniosłam na Stantlera. Biedakiem już zajęło się całe stadko Chansey pod kierownictwem siostry Joy. Uznałam, iż moja bytność w tymże miejscu może im jedynie przeszkodzić w owocnym ratowaniu jelenia. Niemniej jednak, wcisnęłam swą rękę w tłum, by poklepać kopytnego po łbie.
- Bądź dzielny! - rzuciłam z uśmiechem, by po tym powstać z klęczek.
Decyzja moja po raz kolejny mogła okazać się największym błędem mojego życia. Cóż jednak począć, gdy pała nami poczucie obowiązku?
- Oficerze, pomożemy Pani! - ruchem dłoni przywołałam do siebie, jakże dziś pomocną Ecatherinę.
Miałam nadzieję, iż moja przyjaciółka nosek ma równie sprawny, co i Growlithe.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mario
Administrator
Dołączył: 06 Cze 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 18:57, 09 Cze 2009 |
|
-Chodźcie zatem. - zaprosiła Jenny.
Poszliście śladem traperów. Growlithe i Ecatherina węszyli cały czas.
Przyroda w tej części lasu wydawała Ci się jakaś... inna. Las był tu ciemniejszy, w ogóle nie docierały promienie słońca. Wszędzie chodziło mnóstwo Spinaraków, Caterpie i Weedle, a z drzew zwisały Kakuny.
Z odrazą patrzyłaś na florę i faunę, gdy nagle...
-To chyba tutaj! - zawołała oficer, stojąca przed odsłoniętymi krzakami kilkanaście kroków przed tobą. Obok niej stały oba pokemony. Podeszłaś i wyjrzałaś za krzaki.
Pośrodku polany stała leśniczówka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy nie fakt, że za leśniczówką stał... wielki sterowiec! Zajmował on całą polanę, a wokół kręciło się mnóstwo ludzi z białymi koszulami w niebieskie paski(a może niebieskimi koszulami w białe paski xD) i niebieskimi bandanami, na których widniała litera A.
-Znam ten znak... - stwierdziła oficer Jenny. -To Zespół Aqua.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|